Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz - reportaż czy kłamstwo?

fot. Filip Springer, okładka autorstwa Fajne Chłopaki

Ta książka, to rzecz niełatwa, balansująca na granicy gatunków mieszanina faktu i fikcji. Bardzo trudna to sprawa ocenić twór, który nie pasuje ściśle do żadnej kategorii.

Gdybym miała wyrazić opinię o tej książce jako reportażu, uznałabym, że wyszło marnie. Autor nie dotarł do wielu informacji, nie odnalazł kluczowych postaci, nie nauczył się języka, co z pewnością zamknęło mu wiele dróg. Ogólnie rzecz ujmując plan legł w gruzach. Odbił się od ściany. Okazało się, że nie ma o czym opowiadać. Są tylko strzępki historii, na podstawie których nie można wyłuskać sedna kluczowego dla reportażu. W tej materii Springer poległ.

Zaraz, zaraz... Nie tak pochopnie. Przecież czego nie zdobył, to dowymyślił. Czyżby nas oszukał? Czy wobec tego cała ta historia jest kłamstwem? Podła mistyfikacja. Przecież nie można wymyślać faktów, które nie miały miejsca i tworzyć w wyobraźni realnych osób.

Otóż można. Nawet należy to robić. Dzięki temu, że autor porzuca wąskie ramy gatunków, daje czytelnikowi punkt wyjścia do snucia wniosków szerszych i bardziej wnikliwych. Przepływając między fikcją a faktem, podkreśla dokładnie to, co należało. Jako reportażysta Springer świetnie sprawdził się w świecie nierealnym. Uwielbiam postać Olego, którego autor zbudował w swojej wyobraźni jako podsumowanie wszystkiego, czego zdołał się dowiedzieć i co próbował zrozumieć.

Mogłabym powiedzieć, że to książka o Danii, ale nie byłoby to prawdą. To opowieść o Jante. Tajemniczym stanie w czasoprzestrzeni, które zna wielu z nas. O ograniczeniach społecznych, barierach kulturowych, kastowości, mentalności miast małych i dużych. To historia o powinności, obowiązku, oczekiwaniach, o tym co wypada lub co sądzą inni.

Ja też jestem z Jante.

Po przeczytaniu tej książki nie czuję się oszukana. Nie potrzebuje faktów. Nie o fakty tu chodzi.

fot. Filip Springer

Bardzo cieszę się, że Filip Springer w końcu opuścił około architektoniczne tematy. Pałam sentymentem do "Miedzianki", cenię "Wannę z kolumnadą", szanuję "Źle urodzone". Niestety już w "Księdze zachwytów" było widać, że za bardzo wsiąkł w archi-światek i zaczął operować sztampowym  językiem architektów. Przejął te same słownictwo i manierę, jaką widać w każdej książce, artykule i rozmowie w tej dziedzinie (jako architekt, wiem, co mówię). Bardzo się cieszę, że w "Dwunastym" powraca stary dobry Springer. Mam nadzieję, że uda mu się ostatecznie odrzucić łatkę archiaktywisty.

Przy okazji składam ukłon przed Springerem nie pisarzem, a fotografem. Zdjęcia zamieszczone w książce wdrażają w mroczny, tajemniczy klimat. Wzbogacają treść, ale nie odwracają od niej uwagi.

Piękno tego wydania zawdzięczamy również grafikom ze studia Fajne Chłopaki. To nie pierwsza ich współpraca z Czarnym i mam nadzieję, że nie ostatnia. Brawo!



Dziękuję wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Komentarze

Popularne posty